Kraje Północy zazwyczaj kojarzą się z prostą kuchnią – surowymi daniami, składającymi się głównie z ryb, okraszonych tłustymi dodatkami. W XXI wieku jest to jednak krzywdząca, pozostawiająca wiele niedomówień opinia.
Współczesna Norwegia, Szwecja i inne państwa skandynawskie coraz bardziej otwierają się na wpływy zewnętrzne.
Widać to zarówno w życiu społecznym, kulturze, jak i kulinariach. Różnorodne smaki łączą tradycje wielu zakątków świata. Taki miszmasz bardzo pozytywnie zaskakuje, przyciągając do zimnych krajów tysiące turystów. Wobec ograniczonych możliwości wegetacji roślin, popularne przyprawy i aromaty są sprowadzane główne z cieplejszych rejonów Europy oraz z Azji.
Fusion to słowo-klucz dla rosnącej popularności kuchni Wikingów. Tradycyjne potrawy doskonale komponują się z egzotycznymi dodatkami, tworząc wartość samą w sobie – smaki, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Rzecz jasna, podstawą diety Szwedów, Duńczyków czy Norwegów są ryby. Łosoś, dorsz, lub pstrąg pochodzący ze Skandynawii, eksportowany jest do najdalszych zakątków Europy, a nawet na inne kontynenty. Na uwagę zasługują również owoce chłodnych mórz, a wśród nich np. ekskluzywny homarzec.
Wśród mięsa hodowlanego, na pierwszym miejscu bezsprzecznie stawia się wieprzowinę. Nie można jednak zapominać że potomkowie Wikingów lubują się w dziczyźnie. Polowania to nieodłączny element skandynawskiej kultury – wielka przyjemność a wręcz powinność zarówno elit, jak i zwykłych mieszkańców. Do sarniny pasują np. doskonale leśne borówki, których zbieractwem często zajmują się przybysze z nowych krajów członkowskich Unii Europejskiej, w tym z Polski.
Liczne domowe biesiady to doskonałe okazje do pochwalenia się upolowaną zwierzyną lub odkryciem nowej przyprawy, dobrze komponującej się z typowo miejscowymi daniami. Zwłaszcza młode pokolenie Skandynawów uwielbia eksperymentować w kuchni i przywozi z licznych zagranicznych wojaży rozmaite dodatki, o jakich ich dziadkowie mogli w ogóle nie słyszeć. Niektórzy próbują nawet zmodyfikować intensywny zapach kiszonego, szwedzkiego śledzia, który niejednego przybysza przyprawił o niekoniecznie pozytywny zawrót głowy.
Jeśli nie macie czasu lub możliwości na dłuższy wypad do północnych sąsiadów, warto wybrać się chociaż na Bornholm – najbliżej Polski położoną duńską wyspę. Wyprawa promem po Bałtyku to już przyjemność sama w sobie, a na skandynawskim przyczółku bez trudu znajdziecie tradycyjną knajpę, w której można poczuć nordycki klimat i skosztować kanapki z marynowaną wieprzowiną.