W ostatnich latach na sklepowych półkach zaroiło się od produktów z napisem „high protein”. Jogurty, batony, mleko, a nawet chleb — wszystko nagle zaczęło zawierać dodatkowe białko. Dla wielu osób to już nie moda, ale codzienność. No właśnie, ale czy ten białkowy szał ma sens? I czy te wszystkie „proteinowe” przekąski są faktycznie takie zdrowe?
Skąd ten trend na białko?
Zaczęło się od świata fitnessu. Sportowcy, kulturyści, osoby dbające o sylwetkę — wszyscy wiedzieli, że białko to podstawa regeneracji i budowania mięśni. Potem temat przeniknął do mainstreamu, a marketing zrobił swoje. Dziś „wysokobiałkowe” równa się „zdrowe”. Przynajmniej w oczach wielu konsumentów.
Badania pokazują, że ponad połowa Polaków uważa takie produkty za lepsze od tradycyjnych odpowiedników. Powody to:
- wspieranie budowy mięśni,
- utrata wagi,
- lepsza kondycja skóry,
- mocniejsze paznokcie i włosy.
Czy naprawdę potrzebujemy więcej białka?
Oficjalne zalecenia mówią: 0,9 g białka na kilogram masy ciała dziennie. To wystarczy, by uniknąć niedoborów. Ale w praktyce wiele osób, szczególnie aktywnych, może zyskać na większej podaży – około 1,6 g/kg. To nie tylko wspiera mięśnie, ale też pomaga dłużej utrzymać uczucie sytości, co może sprzyjać redukcji masy ciała.
Co ciekawe, większość z nas i tak dostarcza więcej białka, niż wynika z norm. W Polsce mało kto ma realne niedobory, a zwłaszcza jeśli je mięso, nabiał czy jajka.
Białko roślinne, czy zwierzęce?
Wiele mówi się o tym, że białka zwierzęce są „pełnowartościowe”, bo zawierają komplet aminokwasów. To prawda, ale nie znaczy, że te roślinne są złe. Strączki, soja, tofu, czy komosa ryżowa to świetne źródła białka, które dodatkowo niosą za sobą inne korzyści: mniej tłuszczów nasyconych, więcej błonnika i fitoskładników.

Produkty wysokobiałkowe — hit czy ściema?
Nie wszystkie proteinowe produkty są sobie równe. Z jednej strony mamy naturalnie wysokobiałkowe jogurty greckie, twarogi czy hummus. Z drugiej: batony, puddingi i chipsy, które są wysoko przetworzone i zawierają sporo dodatków: cukrów, tłuszczów nasyconych i aromatów.
Warto więc czytać etykiety. Czasem różnica między zwykłym a „high protein” jogurtem to… 3 gramy białka. A cena jest wyższa o połowę.
Niektóre produkty zawierają też białko kolagenowe – popularne w kosmetyce, ale mniej wartościowe z punktu widzenia odżywczego. Lepszym wyborem będą białka mleczne (serwatkowe, kazeina) albo roślinne (grochowe, sojowe).
Czy warto jeść więcej białka?
W skrócie: tak, ale z głową. Większa ilość białka może przynieść korzyści, szczególnie osobom aktywnym fizycznie, w trakcie redukcji albo w starszym wieku. Ale nie trzeba od razu przerzucać się na proteinowe batony i puddingi.
Zwykła, domowa dieta bogata w jajka, nasiona, rośliny strączkowe czy dobrej jakości mięso – bez problemu pokryje nasze potrzeby. A często będzie tańsza, smaczniejsza i zdrowsza.

Podsumowanie – czy warto sięgnąć po proteinowe przekąski?
Produkty proteinowe to nie oszustwo, ale też nie jest to magiczne rozwiązanie. Mogą być pomocne, zwłaszcza w zabieganym trybie życia, ale nie powinny być podstawą diety. Lepiej traktować je jako uzupełnienie, a nie drogę na skróty.
Rozsądek i czytanie etykiet to klucz — tak jak w przypadku każdego innego trendu żywieniowego.
Źródła:
- Kasia Gandor, Wysokobiałkowy szał: kolejna moda czy zdrowy trend?, YouTube (2025), https://www.youtube.com/watch?v=BKDFaZ0XFkE&t=2s.